Styczeń zaskoczył piękną aurą. Bure zimy dały się we znaki, więc śnieg jako towar deficytowy ucieszył nie tylko dzieci. Ceny sanek nagle skoczyły i chwilowo stały się najwspanialszą zabawką dla najmłodszych. My również oszalałyśmy i zanurkowałyśmy w tej puszystej pierzynie, o czym przekonacie się za chwilę.
***
Tak! Taką zimę kocham! Białą, pełna słońca i szczypiącym od mrozu nosem.
Fakt, tego dnia było naprawdę zimno, chyba zimniej niż ostatnio w górach, ale tak cudna pogoda nie mogła umknąć uwadze. Dostojne jodły, sosny wprost uginały się od śniegu – uznałam to za zaproszenie, które zobowiązuje.
Za nim o tym, to powiem jeszcze, jak miła niespodzianka to dla mnie, że posypało tym śniegiem! W moim domu świąteczne dzwonki jeszcze nie przebrzmiały i właściwie chciałam jeszcze podtrzymać ten klimat. Długo napawałam się choinką a grudniowe dekoracje wciąż jeszcze cieszą oko. Dobrze, może i czas już na nie, ale spadł śnieg i zrobiło się naprawdę klimatycznie.
***
Przyznam też, że z taką mroźną aurą wiąże się wiele moich wspomnień. Kilka wpadło tu dziś do wpisu. Powstał więc iście zimowy post z gorącym grzańcem lub ulubioną herbatą.
***
***
***
***
***
Tak, oszalałyśmy na punkcie tego śniegu, a kot razem z nami!
***
***
***
***
***
Jest cudnie! Cieszę się tą chwilą…ale jak dalekie wydają się teraz wspomnienia ze słonecznych Alp!
***
***
***
***
***
***
P.S. U mnie na wsi wciąż biała zima! A u Was?
…a i jeszcze…jeśli Macie ochotę zobaczyć Nas w zimowym szaleństwie, we wcześniejszych latach to zapraszam tutaj :