Cudny, letni czas pomału dobiega końca…jak zawsze żal pożegnać się z ciepłym słońcem, długimi wieczorami na tarasie, letnimi sukienkami…
Lecz za nim lato odejdzie na dobre, wychodzę do ogrodu, doglądam kwiatów, pielę, liczę jabłka na młodej jabłonce. Siadam na ganku lub wychodzę na pole. Patrzę prosto w słońce, słucham natury, łykam odchodzące ciepłe chwile…i wiem, że pozostaną wspomnienia… Zasuszone w wazonie hortensje, mak polny zerwany prosto z pola, czy rumianek z żółciutkim oczkiem znaleziony w książce – jak zakładka – wspomnienie lata…
Muszę przyznać, że moje hortensje udały mi się w tym roku. Są gęste , z dużą ilością niebieskich kwiatów – jakby na zielone od bujnych liści krzaków usiadły niebieskie motyle… Tym samym, zdobią nie tylko ogród, a także stanowią wspaniałą dekorację stołu! Tworzą klimat.
Otulona miłą aurą, poddaję się nastrojowi…a wieczorna kolacja stworzona z prostych, zwykłych rzeczy, w blasku świec, staje się dość niezwykła! Ok, może i trochę tęsknię za szumem morza lub wręcz oceanu … za tym całym bezkresnym błękitem, ale jak patrzę na tę moją wszechobecną zieleń, na te pola, gdy rozłożę obrus w niebieską kratę lub zatapiam się w błękitnych płatkach moich hortensji – to stwierdzam – czego chcieć więcej! Przecież mam tu swoje małe Santorini!
Agrest z własnego krzaczka tak bardzo cieszy, że obraliśmy z niego szypułki i podaliśmy do kolacyjnych przekąsek.
Bazylia na talerzu i w doniczkach, to włoska odmiana rośliny. Jest bardzo intensywna, a liście nasycone kolorem i grubsze od tych sklepowych. To dopiero jest aromat!
( W tej chwili listki są drobniutkie, bo pozwoliłam bazylii zakwitnąć . Tak ładnie zdobi taras, że aż szkoda ścinać! )
Spożywanie kolacji razem, świeże kwiaty, dekoracja stołu, miła atmosfera, to tworzy dobry klimat domu. Stół, który przygarnia, stół, który łączy. Wspólne miejsce na posiłek i rozmowy.
P.S.
A jakie jest Wasze miejsce na ziemi lub o jakim marzycie?
A.